Hmm..
Okazuje się jednak że po czterech dniach jedzenia colesława ochota na kapustę przechodzi... W tym czasie kapusta oczywiście zaczyna gdzieś tam od środka gnić, przypominać o sobie i tym bardziej do siebie zniechęca...if ju noł lot aj min ;))
Ale ale... mam jeszcze w planach:
1. kapustę pieczoną - zobacz na Pinteresta pod hasłem "roasted cabbage" - jadłaś coś takiego?? Wygląda bosko!
Via Pinterest via Kalynskitchen.com |
Oraz:
2. Kimchi - koreańską kiszoną kapustę pekińską, mega ostrą i kwaśną - jutro dokonuje finalnych zakupów, więc spodziewaj się relacji, może być naprrrawdę ostrrro ;) (i śmierdząco hehe)
PS a gołąbki to są najlepsze u mojej Babci i basta!
Kapusta pieczona - NIE! mimo iż ładnie wygląda ;) A co do Kimchi to jadłam keidyś takie prawdziwe koreańskie (z Yellow Doga) i to był kwas tak okrutny, że ja już wolę poczekać do zimy i zrobić bigos ;)
OdpowiedzUsuń