Po drugie, takie leśne znalezisko, na pewno przynosi więcej satysfakcji i napawa dumą, zwłaszcza, gdy trafi się całkiem okazały egzemplarz. Taki jak na przykład ten:
Ja niestety nie mam ani możliwości, ani czasu, ani nerwów do takich poszukiwań, więc zwykle udaję się na wspomniany już Plac Imbramowski. Dzięki temu mam już zapasy na wigilię.
Podgrzybki i borowiki są już pięknie ususzone. Część zdążyła wysuszyć się na słońcu, część potraktowałam wiatrakiem, by nie zrobaczywiały.
...i kusi mnie, by zrobić risotto z borowikami. Naprawdę. Takie jak w trufli.... Dam radę?
Daję sobie czas do listopada!
Aaa... no i przy suszeniu pomagała mi oczywiście Xena. Obecna wszędzie tam gdzie ciepło - tu akurat ostatnie podrygi słońca....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz